DANTE POV IX
Rozdział XII- Wizyta u Aniołów.
Stałem przed drzwiami pokoju Elizabeth. Machoń ze złotem tworzyły piękne połączenie. Lekko uchyliłem ciężkie drzwi, zaglądając przy tym do środka. Wchodząc tam rozejrzałem się wokół. Nie byłem już w naszej stodole. Stałem teraz w zamkowej komnacie o wysokości małego bloku. Spojrzałem na marmurowe ściany ozdabiane platyną i złotem. Obrazy wiszące po lewej stronie przedstawiały postacie, które- jak mi się wydawało- musiałem kiedyś spotkać. By zobaczyć niektóre z nich musiałem podlecieć w górę. Na jednym z nich była jej siostra Bonnie. Lądując dostrzegłem łóżko, stojące w drugim końcu pokoju. Podszedłem do niego szybkim krokiem, mijając przy tym korytarz prowadzący w prawo. Pościel była śnieżnobiała, lecz na poduszce widniał wypalony napis, którego nie rozumiałem. Kołdra przykrywała twarz i całe ciało. Szybkim ruchem ręki zrzuciłem ją z łóżka. Ku mojemu zdziwieniu nie była to Elizabeth…
-M…Ma…Mamo?- Wyjąkałem powoli.
Spojrzałem na nią i się załamałem. Leżała ze sztyletem w nodze, miała urwane skrzydła, które ktoś położył przy niej. Liczne rany na ciele, nie goiły się. Mimo, iż jedyne co pamiętam o niej to słaby obraz, który ujrzałem po dotknięciu miecza, to pierwszy raz od dawna poczułem ból emocjonalny.
-Ona umiera Dante- Odezwał się głos w mojej głowie.
-Kim jesteś? Czego chcesz? Musi być jakiś sposób, by ją uratować.
-Jestem Artem Kolesnikov, ale ty mnie znasz pod innym imieniem- Vergil.
-V..Vergil? Ty…Ty jesteś…
-Tak, bracie, to ja, dawnośmy się nie słyszeli, prawda? Ach, przecież ty mnie ledwo pamiętasz…
-Lepiej mi powiedz, czy jest jakiś sposób, by uratować naszą matkę!
-Cóż, ja jej nie pomogę, przynajmniej nie stąd. Jestem uwięziony.
-Dlaczego dopiero teraz się ze mną kontaktujesz? Zresztą, to nie jest teraz ważne. Czy mogę ją jakoś uratować? Nie dam jej tak po prostu umrzeć!
-Sam nie dasz rady. Czarny czar może zostać zdjęty tylko przez tego, który go rzucił, a w tym wypadku, to Mag, a dokładniej kobieta- Alison Deforest.
-Gdzie jesteś? Może cię nie pamiętam, ale nadal jesteś moim bratem.
-Ma lokalizacja nie jest mi znana. Jestem uwięziony. Pamiętaj, gdy mnie znajdziesz, uważaj na pentagramy na suficie i podłodze. To coś, czego unikaj za wszelką cenę.
-Nie zapomniałem takich rzeczy.
Wypowiedziawszy to zacząłem szukać kogoś kto mógłby mi pomóc w odnalezieniu brata. Skręciłem w korytarz, który wcześniej minąłem, po czym poszedłem w głąb jego ciemności. Na końcu stały ogromne drzwi, proporcjonalne do wielkości korytarza. Otwierając je poczułem podmuch wiatru. Prowadziły one na dziedziniec pełen…Aniołów. Moje zdziwienie początkowo sięgało najwyższych norm, lecz później skojarzyłem sobie to o czym mówiła mi Elizabeth. Opowiadała mi o portalu, który mogę otworzyć, ale na razie nad tym nie panuję. To był powód przeniesienia mnie do komnaty mojej matki. Nie stałem na posadzce lecz na chmurach. W środku nich była dziura prowadząca na powierzchnię. Anioły najwyraźniej widać bardzo lubią marmur i złoto. Dwór wyglądał tak, jakby został wyciągnięty z starożytnej Grecji. Kolumny, stożkowe dachy. Wszystko to było jak z bajki.
-D…Dante? Czy to naprawdę ty?- powiedział jakiś starszy Anioł (Co było dziwne, bo Anioły nie starzeją się powyżej 18roku życia) upuszczając przy tym tacę z białym winem- Chwała bogom. Widziałeś się z Megan?
-Cóż nie spodziewałem się, że Anioł, będzie dziękował bogom. Tak odwiedziłem ją. Potrzebuje pomocy w rytuale, by namierzyć Vergil'a, musimy uratować naszą matkę!
-Cóż wiesz, że jesteś dla mnie jak syn, ale w tym żaden z nas niestety ci nie pomoże. Chyba, że…
-Chyba, że co? Powiedz mi!
-Możesz pójść do Boga. On jest jednym z tych, którzy potrafią ci pomóc. Pamiętaj jednak, że nie widział cię- w swojej formie- już bardzo długo. Kiedyś byłeś jego uczniem, ale teraz… Po prostu uważaj na siebie, on nie jest już tym samym Bogiem co kiedyś. Zmienił się.
-Rozumiem, mam nadzieję, że mnie pamięta, bo Vergil jest teraz w niebezpieczeństwie, a ja sam nie mogę mu pomóc. Gdzie znajdę Boga?
-Siedzi tam gdzie zwykle-W swojej świątyni.
Rozłożyłem skrzydła, by wzlecieć troszkę wyżej i zobaczyć gdzie jest ta świątynia. Ujrzałem ogromny, ozdobny budynek, na wzgórzu- jeśli można to tak nazwać, bo było z chmur. Podbiegłem do niego- bo nie pomyślałem, żeby podlecieć- w szybkim tempie. Stałem teraz, pod pięć razy wyższymi ode mnie wrotami. Spojrzałem na ornament wyryty na drzwiach. Były to różne sceny religijne, upadek Lucyfera, zabicie Abla i inne. Otworzyłem wejście i ujrzałem Jego siedzącego na tronie, ale nie wyglądał tak, jak go pamiętałem, choć Jego obraz nie był wyraźny w moich wspomnieniach. Coś złego się z nim stało…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że długo nie było, ale odszyfrowanie pisma Dante z jego dziennika nie jest takie łatwe, jakby się mogło wydawać. Dziękuję za cierpliwość.
Wskazówki wymowy:
Artem Kolesnikov- Artem Kaliesnikow