Główna Bohaterowie

środa, 7 maja 2014

Rozdział XIII

Brak komentarzy:


DANTE POV X




Rozdział XIII- Wojna Bogów
 

                Gdy stałem na marmurowej posadzce zastanawiałem się co Mu powiem i o co chodziło z tym, że się zmienił. Podbiegłem do wielkiego, pustego tronu, który wydawał się zbyt duży nawet jak na Boga.
  -Czarna postać wkroczyła do mej świątyni. Nie miałem wyboru. Zabiłem ją. Lecz nie byłem wystarczająco szybki. Zatruła mnie. To była służka Azazela. Jestem tego pewny. Potrzebuje lekarstwa… nie… na to nie ma lekarstwa. Podejdź Dante, mój przyjacielu- powiedział głośny, basowy, stanowczy głos.
Usłuchałem polecenia, bo sprzeciwianie się bogu, nawet z religii, które nie są już wyznawane nie jest zbyt mądrą rzeczą do czynienia. Gdy na Niego spojrzałem wspomnienia do mnie wróciły. To był On, nie był jednak taki jakiego go pamiętałem, ten Anioł, kimkolwiek był ostrzegał mnie. Bóg- ten, który uznawany jest za nieśmiertelnego właśnie umierał.
  -Wojna nadeszła, ale nie ta, o której myślicie. Wasza bitwa skończy się niedługo, opowiecie się po którejś ze stron, ale nie wam przyjdzie o tym decydować. Wszyscy z was umrą, lecz wszyscy przeżyją.
  -Nie rozumiem, jak to „wszyscy umrą, lecz wszyscy przeżyją”? To nie ma sensu.
  -Zrozumiesz w swoim czasie, możliwe, że będzie już wtedy za późno- tu zatrzymał się, żeby odkasłać.- Nie czas teraz na to, muszę cię o czymś uświadomić. Dante, wojna bogów nastała, cały wszechświat jest teraz zagrożony. Bogowie, ludzie oraz inne stwory są wymazywane z kart historii. Pamiętasz boga imieniem Ahran? Był najważniejszym bogiem Greckim, teraz, gdy został zabity… zginął również w przeszłości i przyszłości, nikt go nie wyznawał i nikt już nie będzie, Zeus dostał jego tron, gdy on umarł. Lecz ludzie nawet go nie pamiętają. Bogowie ledwo zachowali o nim wspomnienia, a nie jest pierwszym. Wszyscy walczą, całe religie dzielą się na dwie części, po naszej stronie są, między innymi Zeus, Atena, Artemida i wiele innych, lecz przegrywamy tą wojnę. Odkąd nasz główny dowodzący został uwięziony straciliśmy zbyt wielu. Wszystko to przez niego! Tego, który zniszczy ten wszechświat i ten czas. Dante uważaj na ten przydomek, gdy ktoś o nim wspomni, gdy znajdziesz się w jego pobliżu… uciekaj. Nie masz z nim żadnych szans, nie bez pomocy brata. A brzmi on „Czarny Książe”. Nasz główny dowodzący, ten, którego uznają, za najgorsze zło, uważają, że został przeze mnie wygnany, Dante wiesz o kogo mi chodzi. Tylko on może wygrać tą wojnę.
  -Ale te sceny na drzwiach, one przedstawiają to jak go pokonujesz.
  -Dostosowują się do aktualnych wierzeń, dzięki temu Anioły wiedzą jak przedstawia się teraz chrześcijaństwo.
  -Rozumiem, więc chcesz abym uwolnił Szatana z jego klatki? Skąd mam wiedzieć, że nie działasz pod wpływem tej trucizny? Nie wiem czym ona jest, nawet nie jestem pewny czy tutaj naprawdę jesteś.
  -Podejdź mój chłopcze, zajrzyj do mojej głowy i sam się przekonaj.
Nie zrobiłem tego, jeśli o tym wspomniał znaczy, że nie kłamię, bo umiem przejrzeć przez każdą zaporę myślową.
  -Gdzie go znajdę? Gdzie znajdę Vergil’a? Gdzie jest mój brat?- powiedziałem półgłosem.
  -Myślałem, że jest z tobą, niestety już ci nie pomogę, odwiedź Śmierć, on będzie potrafił ci pomóc. Mam do ciebie prośbę. Gdy go spotkasz przekaż mu, że na mnie już czas.
  -Nie zrobię tego- odpowiedziałem z łzami w oczach.- Nie pozwolę ci umrzeć!
  -Dante to, że umrę wywrze większy wpływ na przyszłość niż myślisz. To musi się stać, lecz nim pójdziesz muszę ci coś jeszcze przekazać, w twojej przyszłości jest dziecko, twoje dziecko, lecz nie będziesz jego ojcem. 
  -Co to znaczy? Powiedz mi!- zamknąłem oczy, a łza upadła na ziemię, nie na marmur, ale na grunt. Byłem w Japonii stałem przed dawnym akademikiem.
 „Śmierć, jak ja mam Cię znaleźć?”- pomyślałem.

***

                Włożyłem ręce do kieszeni spodni i ruszyłem przed siebie ulicami Tokio. Ulice nigdy nie są tutaj puste. Latarnie świecą. Nie mogłem uwierzyć w to, że znów tu jestem i spaceruje beztrosko. Jakiś człowiek wybiegł na ulicę, został potrącony. Podbiegłem do niego jak wielu ludzi. Jeden z nich, starszy człowiek w czarnym garniturze podszedł do niego, gdy jeszcze oddychał. Tłum zdawał się go nie zauważać. Mężczyzna dotknął potrąconego, a ten momentalnie zmarł. Już wiedziałem kogo mam przed oczami… Spotkałem Śmierć.
  -Witaj, Ty, który przychodzisz niespodziewanie.
  -Do kogo on mówi?-powtarzali wokół.
  -Witaj, synu Morigan i Ventiusa. Co Cię do mnie sprowadza? Potrzebujesz mnie, gdyż możesz mnie zobaczyć i usłyszeć.
  -Możemy porozmawiać na osobności? Jeśli ci to nie problemem.
  -Nie rób tak, nie jesteśmy w dziewiętnastym wieku, ale chodźmy.
Weszliśmy w pozornie cichy zaułek i rozpoczęliśmy rozmowę.
  -Czy mógłbyś pomóc mi odnaleźć mojego brata?- Gdy rozmawiacie ze Śmiercią lepiej uważajcie na słowa.
  -Dlaczego nie pójdziesz z tym do swojej matki, albo Boga? Oni na pewno by ci pomogli. Dlaczego więc zwracasz się do mnie?
  -Moja matka jest ciężko ranna, a Bóg kazał przekazać ci wiadomość.
  -Powiesz mi wreszcie czy nie?
  -„Na mnie już czas”-powiedziałem z łzami na policzku.
  -Rozumiem, muszę zabić kolejnego boga. Nie zrozum mnie źle, ale to już się nudne robi. Moglibyście już  zakończyć tą wojnę, chociaż zaczyna się robić ciekawie.
  -Pomożesz mi czy nie?
  -Twój brat jest tutaj- powiedział podając mi kartkę.
  -Tutaj nic nie ma.
  -Dokładnie, twój brat jest Nigdzie. Tylko tyle mogę Ci na razie powiedzieć.
  -Czy wy wszyscy musicie to tak komplikować?! Nie możecie mi po prostu powiedzieć?!- Wykrzyknąłem
  -Przykro mi, udaj się do piekła, tam kartka zaprowadzi Cię do Nikąd. A teraz jeśli wybaczysz muszę zająć się porządkiem wszechświata.
  -Jeszcze jedno. Bóg powiedział coś o jakimś dziecku, moim dziecku, którego nie będę ojcem, powiesz mi o co chodzi?
  -Twoje dziecko, którego nie będziesz ojcem. Ah! Już wiem! Nie mogę ci powiedzieć, gdyż jest to twoja przyszłość, a gdy ją zmienisz… Muszę lecieć. Żegnaj synu Morigan
  -Żegnaj, może się jeszcze spotkamy.
  -Jestem tego pewien, każdy na końcu mnie spotyka.
Wypowiedział to i zniknął, nie wyjaśnił mi nic.
 „Jak wejść do piekła i nie zostać zauważonym?”- Takie pytanie sobie zadawałem.
Wyruszyłem tam, gdzie nigdy nie spodziewałem się, że znów wrócę. Poszedłem do magazynu.

niedziela, 30 marca 2014

Rozdział XII

2 komentarze:

DANTE POV IX




Rozdział XII- Wizyta u Aniołów.



                Stałem przed drzwiami pokoju Elizabeth. 
Machoń ze złotem tworzyły piękne połączenie. Lekko uchyliłem ciężkie drzwi, zaglądając przy tym do środka. Wchodząc tam rozejrzałem się wokół. Nie byłem już w naszej stodole. Stałem teraz w zamkowej komnacie o wysokości małego bloku. Spojrzałem na marmurowe ściany ozdabiane platyną i złotem. Obrazy wiszące po lewej stronie przedstawiały postacie, które- jak mi się wydawało- musiałem kiedyś spotkać. By zobaczyć niektóre z nich musiałem podlecieć w górę. Na jednym z nich była jej siostra Bonnie. Lądując dostrzegłem łóżko, stojące w drugim końcu pokoju. Podszedłem do niego szybkim krokiem, mijając przy tym korytarz prowadzący w prawo. Pościel była śnieżnobiała, lecz na poduszce widniał wypalony napis, którego nie rozumiałem. Kołdra przykrywała twarz i całe ciało. Szybkim ruchem ręki zrzuciłem ją z łóżka. Ku mojemu zdziwieniu nie była to Elizabeth…
  -M…Ma…Mamo?- Wyjąkałem powoli.
Spojrzałem na nią i się załamałem. Leżała ze sztyletem w nodze, miała urwane skrzydła, które ktoś położył przy niej. Liczne rany na ciele, nie goiły się. Mimo, iż jedyne co pamiętam o niej to słaby obraz, który ujrzałem po dotknięciu miecza, to pierwszy raz od dawna poczułem ból emocjonalny.
  -Ona umiera Dante- Odezwał się głos w mojej głowie.
  -Kim jesteś? Czego chcesz? Musi być jakiś sposób, by ją uratować.
  -Jestem Artem Kolesnikov, ale ty mnie znasz pod innym imieniem- Vergil.
  -V..Vergil? Ty…Ty jesteś…
  -Tak, bracie, to ja, dawnośmy się nie słyszeli, prawda? Ach, przecież ty mnie ledwo pamiętasz…
  -Lepiej mi powiedz, czy jest jakiś sposób, by uratować naszą matkę!
  -Cóż, ja jej nie pomogę, przynajmniej nie stąd. Jestem uwięziony.
  -Dlaczego dopiero teraz się ze mną kontaktujesz? Zresztą, to nie jest teraz ważne. Czy mogę ją jakoś uratować? Nie dam jej tak po prostu umrzeć!
  -Sam nie dasz rady. Czarny czar może zostać zdjęty tylko przez tego, który go rzucił, a w tym wypadku, to Mag, a dokładniej kobieta- Alison Deforest.
  -Gdzie jesteś? Może cię nie pamiętam, ale nadal jesteś moim bratem.
  -Ma lokalizacja nie jest mi znana. Jestem uwięziony. Pamiętaj, gdy mnie znajdziesz, uważaj na pentagramy na suficie i podłodze. To coś, czego unikaj za wszelką cenę.
  -Nie zapomniałem takich rzeczy.
Wypowiedziawszy to zacząłem szukać kogoś kto mógłby mi pomóc w odnalezieniu brata. Skręciłem w korytarz, który wcześniej minąłem, po czym poszedłem w głąb jego ciemności. Na końcu stały ogromne drzwi, proporcjonalne do wielkości korytarza. Otwierając je poczułem podmuch wiatru. Prowadziły one na dziedziniec pełen…Aniołów. Moje zdziwienie początkowo sięgało najwyższych norm, lecz później skojarzyłem sobie to o czym mówiła mi Elizabeth. Opowiadała mi o portalu, który mogę otworzyć, ale na razie nad tym nie panuję. To był powód przeniesienia mnie do komnaty mojej matki. Nie stałem na posadzce lecz na chmurach. W środku nich była dziura prowadząca na powierzchnię. Anioły najwyraźniej widać bardzo lubią marmur i złoto. Dwór wyglądał tak, jakby został wyciągnięty z starożytnej Grecji. Kolumny, stożkowe dachy. Wszystko to było jak z bajki.
  -D…Dante? Czy to naprawdę ty?- powiedział jakiś starszy Anioł (Co było dziwne, bo Anioły nie starzeją się powyżej 18roku życia) upuszczając przy tym tacę z białym winem- Chwała bogom. Widziałeś się z Megan?
  -Cóż nie spodziewałem się, że Anioł, będzie dziękował bogom. Tak odwiedziłem ją. Potrzebuje pomocy w rytuale, by namierzyć Vergil'a, musimy uratować naszą matkę!
  -Cóż wiesz, że jesteś dla mnie jak syn, ale w tym żaden z nas niestety ci nie pomoże. Chyba, że…
  -Chyba, że co? Powiedz mi!
  -Możesz pójść do Boga. On jest jednym z tych, którzy potrafią ci pomóc. Pamiętaj jednak, że nie widział cię- w swojej formie- już bardzo długo. Kiedyś byłeś jego uczniem, ale teraz… Po prostu uważaj na siebie, on nie jest już tym samym Bogiem co kiedyś. Zmienił się.
  -Rozumiem, mam nadzieję, że mnie pamięta, bo Vergil jest teraz w niebezpieczeństwie, a ja sam nie mogę mu pomóc. Gdzie znajdę Boga?
  -Siedzi tam gdzie zwykle-W swojej świątyni.
Rozłożyłem skrzydła, by wzlecieć troszkę wyżej i zobaczyć gdzie jest ta świątynia. Ujrzałem ogromny, ozdobny budynek, na wzgórzu- jeśli można to tak nazwać, bo było z chmur. Podbiegłem do niego- bo nie pomyślałem, żeby podlecieć- w szybkim tempie. Stałem teraz, pod pięć razy wyższymi ode mnie wrotami. Spojrzałem na ornament wyryty na drzwiach. Były to różne sceny religijne, upadek Lucyfera, zabicie Abla i inne. Otworzyłem wejście i ujrzałem Jego siedzącego na tronie, ale nie wyglądał tak, jak go pamiętałem, choć Jego obraz nie był wyraźny w moich wspomnieniach. Coś złego się z nim stało…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że długo nie było, ale odszyfrowanie pisma Dante z jego dziennika nie jest takie łatwe, jakby się mogło wydawać. Dziękuję za cierpliwość.
Wskazówki wymowy:
Artem Kolesnikov- Artem Kaliesnikow

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział XI

4 komentarze:

DANTE POV VIII

Rozdział XI- Upadłe Miasto


              
Szedłem trzy dni. Nie wiedziałem gdzie jestem. Jedyne czego byłem pewny to tego, że jestem
 w jakimś mieście. Słońce już zachodziło miasto wydawało się wymarłe. Żadne światło nie paliło się, ani jeden samochód nie poruszył się z parkingu. Ulice były opustoszałe. Nie widać było żywej duszy. Słońce oświecało drogi pomarańczowym blaskiem wieczoru. Nogi straszliwie mnie bolały, chciałem po prostu rozłożyć skrzydła i polecieć. Lecz… Nie mogłem. Wciąż się nie zagoiły. Szary kaptur płaszcza przykrywał moje włosy i pół twarzy, cień padający z niego-resztę. Gdybyście mnie wtedy zobaczyli… Wyglądałem jak typowy, młody, ranny morderca czyhający w cieniu. Jednak miasto nie było kompletnie wymarłe, jedna dziewczyna, wyglądająca na czternaście lat spojrzała na mnie z ukosa. W jej oczach widać było ból, ale również przebijającą go nadzieję. Ciemno-brązowe włosy opadały jej delikatnie na ramiona. Słowa nie potrafią opisać jej piękna. Po prostu- ideał dziewczyny. Lecz smutek powodował to, że miała „wydrążone” kanaliki od łez. Jeszcze raz spojrzała na mnie i odezwała się…
  -Pomóż mi. Proszę- powiedziała to z chlipnięciem.
  -W czym?
  -Ci ludzie są uwięzieni! To… były… demony…- krzyknęła głośno.
  -Skąd wiesz o demonach?
  -Powiedziały mi to…
  -Kto?
  -Anioły. Rozmawiają ze mną dość często…
  -Kim ty jesteś, że Anioły z tobą rozmawiają?
  -Jestem… tylko nastolatką.
  -Więc w czym mam ci pomóc panno…?- Powiedziałem szarmanckim głosem
  -Shelley. Mów mi Bonnie.
 „To nazwisko. Gdzieś już je słyszałem” Pomyślałem.
 -A więc Bonnie, jak mam ci pomóc.
  -Anioły powiedziały mi o tobie. Jesteś synem Ventiusa i Morgan! Możesz ich wszystkich uwolnić! Proszę cię, pomóż mi.
  -Cóż chciałbym,  lecz sam jestem ranny i nie zdolny do walki, choć z jednym młodym wampirem.
Wtedy uświadomiłem sobie kim ona jest.
  -Ale musisz to zrobić! Co z nimi będzie?
  -Panno Shelley!
  -Słucham.
  -Muszę zabrać cię ze sobą.
  -Dokąd?
  -Tak, gdzie będziesz bezpieczna. Do twojej siostry.
  -Ja nie mam siostry. Jestem jedynaczką.
  -Nie pamiętasz jej, widzę to w twoich oczach. Miałaś manipulowane wspomnienia, tak samo jak ja.
  -Jeśli to prawda… Co z tymi ludźmi?
  -Wrócimy po nich, nie bój się.
Ziemia pod moimi stopami wydawała się martwa jak reszta tego miasta. Znalazłem jednak kawałek trawy. Zdjąłem buty, bo wydawało mi się to słuszne, być może, by energia lepiej płynęła. Pobrałem tyle energii ile potrafiłem. Złapałem dziewczynę i skupiłem się na moim pokoju w –przyszywanym- domu. Niestety, nie zastałem tego miejsca pustego. Leżał tutaj nagi chłopak, w moim łóżku, przykryty moją kołdrą. Nie wiem czemu to zrobiłem, ale wyciągnąłem miecz i ugodziłem go prosto w serce. Ujrzałem coś. Tym „czymś” były jego wspomnienia z tej nocy. To co się tu stało nie miało prawa się wydarzyć. Nie jest warte opowiedzenia. Wiedziałem już, że jak najszybciej muszę pójść do Elizabeth i ją uspokoić. Znałem to zdanie. „Jeśli Anioł odbędzie stosunek seksualny na pewno zostanie zapłodniony (jeśli to kobieta) lub zapłodni (jeśli to mężczyzna).” Elizabeth urodzi dziecko. Podczas osiemnastych urodzin zrujnowała swoje całe życie. Niebo jej nie przyjmie. Pozostaliśmy jej tylko my- ci, których przygarnęła.
  -Nie możesz teraz rozmawiać z Elizabeth.
  -Czemu? Chce ją poznać!
  -Ona… Nie ma teraz czasu, ponieważ prowadzimy wojnę- skłamałem.
  -Dobrze, gdzie mam więc pójść?
  -Silvia, wracaj!- krzyknąłem.
Silvia pojawiła się w obłoku światła.
  -Debilu! Tkwiłam tam chyba z pół roku, a ty mnie dopiero teraz wyciągasz?- Powiedziała wampirzyca
  -Byłaś tam tylko kilka dni- zdziwiłem się.
  -Czas płynie tam inaczej.
  -Czyli gdzie?
  -W pustce. Tam mnie wysłałeś, nic mnie nie otaczało, nie była to ciemność, tylko nicość. Nie potrafię tego wytłumaczyć.
  -Okej, podziękujesz mi później-odparłem sarkastycznie- Zabierz ją w bezpieczne miejsce, to jest siostra Elizabeth!
  -Nasza Lizzy ma siostrę? Nie wiedziałam
  -Ghm… Czy ja mam coś do powiedzenia?- Powiedziała Bonnie.
  -Słucham- powiedzieliśmy równo z Silvią.
  -Mogę wyjść na zewnątrz?
  -Oczywiście kochana- powiedziała wampirzyca.
  -Ja muszę omówić „sprawy wojenne” z Elizabeth- powiedziałem.
  -Dobrze więc, zajmiemy się sobą nawzajem-odparła Bonnie.
Wszedłem do komnaty Elizabeth. Zastałem ją płaczącą na łóżku. To był pierwszy raz jak widziałem ją smutną….


sobota, 1 lutego 2014

Drugi blog.

Brak komentarzy:
Chciałbym was serdecznie zaprosić na bloga, którego piszę wspólnie ze znajomą, jest on o Anielicy, która chce nawrócić Demona i na odwrót :P
http://nawroceni-aniol-i-demon.blogspot.com/

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział X

4 komentarze:



 


Elizabeth POV I




Rozdział X- Opieka

               
Wszystkie demony umarły. Anioły też. Niestety wampirą udało się uciec. Na pewno powrócą. Dante był ranny. Leżał na ziemi cały we krwi. Skrzydło miał przebite. Na szczęście ugasilimy pożar. Zabraliśmy go na prowizorycznych noszach do sali z rannymi i chorymi. Ułożyliśmy go na świeżo pościelonym łóżku. Białe prześcieradro prawie w tym samym momencie stało się czerwone. Kazałam wyjść reszcie, a ja zajęłam się nieprzytomnym chłopakiem. Wzięłam miskę i napełniłam ją wodą. Znalazłam jakąś czystą ściereczkę i zaniosłam koło łóżka. Starannie obmyłam wszystkie rany. Weszłam do łazienki. Rozejrzałam się. Niebieskie kafelki błyszczały jak zwykle. Prysznic, który stał po prawej stronie był zamkniękty, ale nikt się nie kąpał. Po mojej lewej stronie były jeszcze jedne drzwi prowadzące do ubikacji. Podeszłam do prysznica, który stał na środku tej owalnej łazienki. Okrągły, wykonany z marmuru. Spojrzałam w górę i zobaczyłam szafkę z lusterkiem. Otworzyłam ją, zajrzałam do środka i znalazłam to co mi było potrzebne. Wzięłam środek odkarzający, jakiś bandaż, gazę, plastry oraz coś na ukojenie bólu, gdyby postanowił się obódzić. Wyszłam z łazienki rozglądałam się przez chwilę po pokoju. Stało tam dwanaście łóżek w równych odległościach i świerzo posłanych. Na razie nie przynieśli żadnych rannych dzięki czemu miałam czas zająć się Dante. Jego łóżko potrzebowało zmiany pościeli, ale jego zdrowie było ważniejsze. Rozcięłam mu koszulkę. Podniosłam go i oczyściłam to czego wcześniej nie mogłam. Złapałam środek odkażający w rękę i odkaziłam wszystkie rany. Wzięłam gazę i bandaż po czym owinęłam jego rękę. Z udem i skrzydłem zrobiłam tak samo.  Wzięłam chłopaka pod ramię i zaciągnęłam go na inne łóżko. Podczas tego jak on leżał wyciągnęłam pościel z szafki, która stała zawsze przy drzwiach i pościeliłam zakrwawione łóżko. Wrzuciłam ją do kosza.
  -Dzięki!-powiedział Dante, a ja się odwróciłam zdziwiona.
  -Za co?
  -Za wszystko. Gdyby nie ty to bym się tam wykrwawił na śmierć.
  -To mój obowiązek.
  -Nie bądź taka skromna.-powiedział i zaczął się podnosić.
 Powstrzymałam go mówiąc coś w stylu „musisz na siebie uważać”
  -Ale nie mamy czasu. Trzeba ich znaleźć.
  -Te wapiry nic nam nie zrobią.
  -Wampiry nie, ale ich towarzysze tak.
  -Będziemy gotowi.
  -A co jeśli nie będziemy?
  -Zapewniam cię, że tak się nie stanie.
  -Muszę znaleźć Vergila w tej chwili.
  -Ale twoje ramię. Skrzydła muszą ci się zagoić!
  -Pobiorę energię z ziemi i się ulecze.
  -To nie takie proste.
  -A więc sprawię, że takie będzie.
Wstał i wyszedl zanim zdążyłam go powstrzymać.
 „Cóż, jeszcze wróci” Pomyślałam
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że miał być dłuższy, ale wycisnąłem z tego zdarzenia tyle na ile byłem zdolny. Znów brak dedykacji :\

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział IX

4 komentarze:






Desmond POV VII
Rozdział IX- Zdrada

               
Przyśpieszyliśmy, gdy byliśmy nad stodołą ujrzałem Mary zabijającą kilka wampirów. Zacząłem pikować w dół, czułem powietrze opływające moje ciało. Wyciągnąłem miecz z pochwy i zaatakowałem z góry. Ostrze bez żadnych problemów wbiło się w głowę, która ubrana była w żelazny hełm. Krew spływała z martwego wroga. Zobaczyłem Kaguyę, która chciała zaatakować Elizabeth nożem. W porę się zorientowałem co się dzieję i sparowałem lecące ostrze w ostatniej chwili. Dla mnie było już wszystko jasne- Moja dziewczyna nas zdradziła. Mocno złapałem miecz w prawą rękę.
  -Cześć kochanie. Czym cię przekupili?-spytałem
  -Obietnicą tego, że przeżyję. Desmond oni chcą uwolnić Lucyfera!
  -Tego upadłego anioła z Biblii?
  -Tak, Jego. Dołącz do nas, a przeżyjesz.
  -Jeśli uwolnią Lucyfera to sam go zabiję.
Nie byłem tego pewny. Szatan znany był z tego, że posiadał ogromną moc.
  -A więc obiecali ci, że przeżyjesz?-zapytałem
  -Demond proszę cię.
  -Jestem Dante!- powiedziałem i uciąłem jej głowę- Żegnaj brudne ścierwo.
Nie mam szacunku do zdrajców. Splunąłem na twarz mojej byłej dziewczyny i schowałem miecz do pochwy.
  -Dante to jeszcze nie koniec.- powiedziała Mary- Wyciągaj ten miecz-posłuchałem.
  -Ile ich jest?
  -Cztery anioły, pięć demonów i trzy wampiry. No, teraz wa. Dasz radę?
  -Jasne, a ty?
  -Daj mi sekundkę.
Dziewczyna zaczęła się palić. Wyrosły jej czarne płonące skrzydła. Z czerwonych oczu wybuchał ogień. W ręce trzymała szkarłatną kosę.
  -Nie zmienię się całkowicie, bo wtedy nie panuje nad sobą.
  -Wow! Jak to zrobiłaś?
  -Nauczę cię potem, teraz musimy walczyć.
Prawie zapomniałem o trwającej bitwie.
  -Okej, moja kolej, ale ja całkowicie formę.
Wyglądała ona lepiej. Zwykłe ciuchy zamieniły się w w lekko opancerzone. Brązowe włosy stały się blond. Przy lewym udzie wisiał miecz w żelaznej pochwie. No ona miała przynajmniej coś na sobie, bo Mary była prawie naga. Ubrana była tylko w czarną bieliznę i buty.
Ścisnąłem miecz.
  -Ale demonów nie można zabić. Egzorcyzmy poślą je tylko do piekła, a stamtąd mogą wrócić.
  -Zaskakujesz mnie… Teoretycznie zabić je tylko może Mściciel i Jerendal.- Powiedziała Mary
  -A ja posiadam jeden z nich.
  -Dokładnie.
 Dziewczyny zdążyły zabić już trzy wampiry. Zaatakowałem demony dwa z nich padły od razu.
  -Okej jeszcze troje.
Niestety z nimi nie poszło tak łatwo. Jeden z nich zaatakował mnie od tyłu raniąc w skrzydło i uniemożliwiając lot. Drugi wbił mi sztylet w udo, a trzeci zamachnął się na moją głowę- sparowałem. Wyciągnąłem nóż z nogi i zacząłem atakować. Ten, który ugodził mnie w udo poszedł na pierwszy ogień. Ledwo stojąc zniszczyłem jego miecz.
  „Dzięki Mściciel” pomyślałem.
Niestety nie dało mi to wiele,  ostrze sztyletu wbiło mi się pod pachę. Upadłem na ziemię sparaliżowany.
  -Desmond NIE!- do moich uszu dotarł dawno niesłyszany przeze mnie głos.
Był to mój przyjaciel Lelouch, który właśnie wyskoczył przez okno zmieniając przy tym formę z człowieka na wilka. Wiedziałem, że jest on wilkołakiem więc byłem pewny, że to forma przejściowa. Dzięki niej może się szybciej poruszać, ale jest słabszy niż w pełnej formie. Znów przemienił się tym razem w swoją prawdziwą postać. Pół wilka-pół człowieka. Stał na dwóch nogach, ale miał wysokość ponad dwóch metrów, a szerokość Mariusza Pudzianowskiego za czasów jego chwały. Zabrał miecz z mojej ręki, która i tak nie mogła się poruszyć i zabił wszystkie trzy demony. Nie widziałem jak to zrobił, bo oczy same mi się zamknęły. Zdążyłem tylko powiedzieć kilka słów.
  -
W samą porę Lulu, świrze.
  -Nie ma za co.-odpowiedział.
I tak skończyła się ta bitwa. Przynajmniej tyle z niej pamiętam, bo dostałem tyle obrażeń, że nic już nie widziałem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że krótki, ale następny będzie dłuższy! Tym razem brak dedykacji.

Nominacja

Brak komentarzy:
Siemka ludzie z tej strony Terrmine. Chce wam przekazać, że mój blog został nominowany do nagrody Liebster Blog Awards. Z tego powodu jestem zadowolony  :).


Pytania jakie dostałem:
1.Co was zainspirowało by napisać bloga??
 2.Jakie lubicie piosenki??
  3.Czego nienawidzicie w ludziach??
    4.Dlaczego blog na ten temat a nie inny??
     5.Wasza ulubiona gwiazda?? 
      6.Co teraz zrobicie z blogiem??
        7.Czy lubicie książki Ricka Riordana?? 
          8.Jaki jest wasz ulubiony kolor??
            9.Wasze hobby??
              10. Czy znaliście tego bloga??
                11.Co zamierzacie zrobić jak skończycie pisać książke lub inne na blogu?? Usuniecie go??
Odpowiedzi:
1.Oglądałem Supernatural, grałem w Assassina, czytałem kilka opowiadań i postanowiłem samemu napisać.
 2.Stary rock, dobrym rapem też nie pogardzę.
  3.Wszystkiego
   4.Bo interesuje się tym od bardzo dawna
    5.Robert Downey Junior
     6.Będę starał się go rozwijać i kontynuować, aż do końca ostatniego rozdziału
      7.Lubię, czytałem PJO, ale OH mi się znudziło, a co do Kronik to jeszcze nie zacząłem
       8.Zielony
        9. Pisanie programów, granie w gry, czytanie książek, pisanie opo, jazda na quadzie i wiele więcej.
         10.Nie
          11. Zostawię go, może ktoś przeczyta go w przyszłości :)
Blogi:
http://tajemnica-snu.blogspot.com/
http://dreamscometrueinhere.blogspot.com/
http://jestesmy-tylko-ludzmi.blogspot.com/
http://mrocznastronanieba.blogspot.com/

Moje pytania:
1. Dlaczego piszesz?
  2. Czy przeczytałabyś to opowiadanie, gdyby je pisał ktoś inny?
    3. Co robisz w wolnym czasie?
      4.Czy znasz/lubisz książki Kevina Hearne?
        5.Ulubiony zespół?
          6. Ulubiony serial?
            7. Co ci sprawia przyjemność?
              8. Najprzyjemniejsze wspomnienie?
                9. Grasz? A jak tak to w co?
                  10. Czy posiadasz stronę na Fb o blogu?
                     11. Lubisz My Little Pony: Friendship is Magic?
Okej to tyle. Te numerki są tak napisane, bo mam przyzwyczajenie z pracy :)